Alive & Kickin !

Czołem :-)

Czasem tak w życiu bywa, że pewnym sprawom w określonym czasie, nadaje się odpowiednie priorytety. Mój nieszczęsny blog przez ostatnie 3 miesiące z mojej listy rzeczy do zrobienia znikł całkowicie. Co dziwne, wzrosła liczba czytelników - paradoks?;-) Anyway - Smartfood is back in bussines!

Oznacza to chyba tylko (lub aż) tyle, że pewni ludzie uznali moją dotychczasową pisaninę za wartościową i chętnie linkują do mnie na swoich stronach - za co serdecznie dziękuję.

Przez ten czas w moim życiu zmieniło się niemal wszystko - hiper-przyśpieszona rewolucja, która narobiła początkowo niezłego bajzlu i zawróciła o 180 stopni kierunek w jakim podążałem. Nowa praca, nowe perspektywy, mnóstwo nowych pomysłów. A wszystko to dzięki mojej Mamie, która zmarła 2 miesiące temu, przegrywając ciężką walkę z nowotworem. Najbardziej docenia się najbliższych, gdy ich zabraknie. Najbardziej słucha się i rozumie to, co mówili, gdy nie mogą już mówić. Mógłbym o tym napisać wiele, ale chyba jeszcze nie czas. Jedna, przydługa nieco, konkluzja:

Postępujemy często niewyobrażalnie wręcz głupio i lekkomyślnie, odkładając pewne sprawy na później. Boimy się zmian, bo zmiana wiąże się z niepewnością, przegapiając w ten sposób wielkie szanse zmiany naszego życia na lepsze. Każdy z nas ma takich szans w życiu przynajmniej kilkanaście. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że potrzebujemy często szoku, upadku, bólu i łez, by zrozumieć pewne sprawy w pełni.
Bo chyba każde życie ma lepsze i gorsze chwile. Mimo niedawnej, osobistej tragedii nabrałem więcej wigoru, energii i chęci do działania, niż miałem kiedykolwiek wcześniej. Smutne to, że dopiero śmierć najbliższej mi osoby dała mi odpowiednio mocnego kopa. To nie czas smutku, lecz czas radości. Bo nie mogło jej spotkać nic lepszego - koniec bólu i początek nowego życia w miejscu, które sobie wyśniła. Wierzę, że jest ze mną i ta wiara dodaje mi sił.

Do napisania wkrótce :-)

Komentarze

Anonimowy pisze…
Bardzo pozytywny mimo wszystko post. Stawiający na nogi. Taki hmmm tego mi właśnie teraz trzeba :) Tak często właśnie sie boje zrobić coś nowego. Czasem ciężko powiedzieć czego sie boje. Chyba właśnie jakiejś zmiany, nowego... Mam nadzieję, że się zbiore w sobie i nie będę czekać na łzy, smutek i kiepskie doświadczenia by się przebudzić. Dzięki! :)
Andzia
smartfood pisze…
Proszę bardzo :-)
bogdasz pisze…
Świetnie cię rozumiem, moja mama równiez zmarła na raka w ciągu 7 tygodni od postawienia diagnozy. Bylo zbyt późno żeby coś zrobić i zbyt szybko aby cokolwiek zrozumieć. Zrozumienie przyszło po jakimś czasie i teraz wiem, że cała ta sytuacja miała obudzić mnie do działania i pogłębiania swojej wiedzy z dziedziny medycyny niekonwencjonalnej. Wszystko sie zmieniło,a przede wszystkim ja. Paradoksalnie, od czasu jak interesuje mnie zdrowie i metody walki z chorobami (czyli od czasu odejścia mojej mamy), wokół mnie pojawia się mnóstwo osób chorych właśnie na raka. Skoro szukasz i do tego świetnie piszasz, może zechcesz zgłębić materiały dotyczące takich cudow jak: srebro koloidalne,cudowny suplement MMS i MMS2 J. Humble, dr H. Clark i jej zapper + mieszanki ziołowe, N. Siemionowa i jej kuracje dehelmintyzacji, Nieumywakin i tajemnica wody utlenionej. Wszystko co znajdę testuję na sobie i rodzinie, i muszę powiedzieć, że natura nas hojnie obdarzyla wszystkim, tylko my zatrzymalismy sie w naszym rozwoju i gonimy nie za tym co ważne.
Podrawiam i czekam na dalszy rozwój bloga.

Popularne posty z tego bloga

dr Anatol Rybczyński, a "Teoria Grzyba"

Soda oczyszczona w leczeniu nowotworów

Zabawmy się liczbami, czyli jak uzyskuje się papierowy sukces w onkologii